Gdzie jeść? Co jeść? Któremu lokalowi
ulec, a który omijać z daleka? A może zaoszczędzić pieniądze i samemu coś
przygotować? Jako wielkie (na szczęście nie dosłownie ;)) fanki jedzenia
przedstawiamy kolejny cykl, w którym będziemy próbować, smakować, zachwycać się
lub ostro krytykować, brudzić garnki i podgrzewać atmosferę. Bon appétit!
Manekin
Moja miłość do naleśników zaczęła się około marca tego roku, kiedy
usłyszałam relację od osoby zachwycającej się wystrojem pewnego lokalu.
Decyzję, iż nie spocznę dopóki tam nie pójdę, ugruntowała we mnie Kasia, gdy na
moje pytanie „Czy wiesz gdzie to jest?” zwyczajnie odpowiedziała, że stołuje
się tam niemal co tydzień.
Naleśnikarnia Manekin wywodzi się z Torunia i zawędrowała już między
innymi do Łodzi, Gdańska oraz (a jakże!) do Poznania. Nazwa jest jak
najbardziej adekwatna do wystroju wnętrza. Już przy wejściu czekają na nas
charakterystyczne postaci znane z witryn sklepowych. Modnie ubrane, każda w swojej unikalnej
pozie, czasem sprawiają wrażenie, jakby tylko na chwilę głęboko się zamyśliły i
znieruchomiały. Nie tylko one nadają klimat całemu miejscu. Na ścianach wiszą
kolorowe tapety lub obrazy ze scenami przywodzącymi na myśl zwariowany świat
„Alicji w Krainie Czarów”.
Naleśnikarnia jest dość duża. Znajdują się tu cztery różne tematycznie
sale (w tym w jednej z nich, na piętrze, za przeszklonymi drzwiami wydzielono miejsce
dla palących), a gdy robi się ciepło można wyjść na dwór i zjeść na świeżym
powietrzu. Mimo to, w weekendy po godzinie 15:00 trudno znaleźć wolny stolik.
Nie ma także możliwości wcześniejszej rezerwacji miejsc. Jeśli jednak
koniecznie uparliście się tego dnia na naleśniki, zamówcie po prostu danie na
wynos ;)
Menu to nie tylko pancakesy, ale także zupy podawane tradycyjnie w wydrążonym
chlebie, zmodyfikowane dania kuchni włoskiej, gdzie makaron zastępowany jest
pokrojonym naleśnikiem (byłam w szoku, kiedy to usłyszałam – wcześniej jadłam lasagne
i byłam święcie przekonana, że zrobiona jest z normalnych płatów makaronu!)
oraz sałatki i desery. Do picia szczególnie polecamy świeżo wyciskane soki z
jabłek lub pomarańczy, a także koktajl robiony każdego dnia z innych owoców
(np. truskawek, malin, jagód).
Wielu moich znajomych omijało Manekina, jedynie z daleka podziwiając
wystrój wnętrz i żyjąc w przekonaniu, że skoro lokal został tak magicznie
urządzony, to ceny również muszą być „magicznie” wysokie. Wyprowadzam więc z
błędu – cena naleśnika waha się już od 7 do niecałych 15 złotych. W zamian
dostaniemy naprawdę smaczne danie i gwarantuję Wam, że nie wyjdziecie stamtąd
głodni! Porcje są duże i sycące. Rzadko udaje mi się zjeść całego naleśnika,
często już w połowie zaczynam się zastanawiać, jak ja później wstanę z tak
pełnym żołądkiem? :)
Z pełną ofertą można zapoznać się przez Internet ze strony http://manekin.pl . Na stronie znajdują się również
informacje o konkursach, piękne zdjęcia wnętrz, a także gratka dla
książkofilów, bowiem Manekin angażuje się w promowanie tzw. bookcrossingu.
Zatem – czy polecamy?
Jak najbardziej! ;)
Manekin Poznań, ul. Kwiatowa 3
nd – czw
10:00 – 22:00
pt – sb 10:00 – 23:00
https://www.facebook.com/pages/Manekin-Poznań-Fan-Page/
jestem głodna po tej reklamie;p
OdpowiedzUsuńZ naleśników wytrawnych: Kurczak curry (pycha!!!). A z kolei w naleśniku z suszonymi pomidorami, mozzarellą i szynką za mało (!) pomidorów. ;) Smacznego!
OdpowiedzUsuń