piątek, 21 września 2012

The City is delicious!: Manekin

Gdzie jeść? Co jeść? Któremu lokalowi ulec, a który omijać z daleka? A może zaoszczędzić pieniądze i samemu coś przygotować? Jako wielkie (na szczęście nie dosłownie ;)) fanki jedzenia przedstawiamy kolejny cykl, w którym będziemy próbować, smakować, zachwycać się lub ostro krytykować, brudzić garnki i podgrzewać atmosferę. Bon appétit!


 Manekin

Moja miłość do naleśników zaczęła się około marca tego roku, kiedy usłyszałam relację od osoby zachwycającej się wystrojem pewnego lokalu. Decyzję, iż nie spocznę dopóki tam nie pójdę, ugruntowała we mnie Kasia, gdy na moje pytanie „Czy wiesz gdzie to jest?” zwyczajnie odpowiedziała, że stołuje się tam niemal co tydzień.
Naleśnikarnia Manekin wywodzi się z Torunia i zawędrowała już między innymi do Łodzi, Gdańska oraz (a jakże!) do Poznania. Nazwa jest jak najbardziej adekwatna do wystroju wnętrza. Już przy wejściu czekają na nas charakterystyczne postaci znane z witryn sklepowych.  Modnie ubrane, każda w swojej unikalnej pozie, czasem sprawiają wrażenie, jakby tylko na chwilę głęboko się zamyśliły i znieruchomiały. Nie tylko one nadają klimat całemu miejscu. Na ścianach wiszą kolorowe tapety lub obrazy ze scenami przywodzącymi na myśl zwariowany świat „Alicji w Krainie Czarów”. 
 


Naleśnikarnia jest dość duża. Znajdują się tu cztery różne tematycznie sale (w tym w jednej z nich, na piętrze, za przeszklonymi drzwiami wydzielono miejsce dla palących), a gdy robi się ciepło można wyjść na dwór i zjeść na świeżym powietrzu. Mimo to, w weekendy po godzinie 15:00 trudno znaleźć wolny stolik. Nie ma także możliwości wcześniejszej rezerwacji miejsc. Jeśli jednak koniecznie uparliście się tego dnia na naleśniki, zamówcie po prostu danie na wynos ;)
Menu to nie tylko pancakesy, ale także zupy podawane tradycyjnie w wydrążonym chlebie, zmodyfikowane dania kuchni włoskiej, gdzie makaron zastępowany jest pokrojonym naleśnikiem (byłam w szoku, kiedy to usłyszałam – wcześniej jadłam lasagne i byłam święcie przekonana, że zrobiona jest z normalnych płatów makaronu!) oraz sałatki i desery. Do picia szczególnie polecamy świeżo wyciskane soki z jabłek lub pomarańczy, a także koktajl robiony każdego dnia z innych owoców (np. truskawek, malin, jagód).


  

Wielu moich znajomych omijało Manekina, jedynie z daleka podziwiając wystrój wnętrz i żyjąc w przekonaniu, że skoro lokal został tak magicznie urządzony, to ceny również muszą być „magicznie” wysokie. Wyprowadzam więc z błędu – cena naleśnika waha się już od 7 do niecałych 15 złotych. W zamian dostaniemy naprawdę smaczne danie i gwarantuję Wam, że nie wyjdziecie stamtąd głodni! Porcje są duże i sycące. Rzadko udaje mi się zjeść całego naleśnika, często już w połowie zaczynam się zastanawiać, jak ja później wstanę z tak pełnym żołądkiem? :)



Z pełną ofertą można zapoznać się przez Internet ze strony http://manekin.pl . Na stronie znajdują się również informacje o konkursach, piękne zdjęcia wnętrz, a także gratka dla książkofilów, bowiem Manekin angażuje się w promowanie tzw. bookcrossingu. 



Zatem – czy polecamy?
Jak najbardziej! ;)

Manekin Poznań, ul. Kwiatowa 3
nd – czw   10:00 – 22:00          
pt – sb      10:00 – 23:00
https://www.facebook.com/pages/Manekin-Poznań-Fan-Page/


2 komentarze:

  1. jestem głodna po tej reklamie;p

    OdpowiedzUsuń
  2. Z naleśników wytrawnych: Kurczak curry (pycha!!!). A z kolei w naleśniku z suszonymi pomidorami, mozzarellą i szynką za mało (!) pomidorów. ;) Smacznego!

    OdpowiedzUsuń