Erich Segal „Akty wiary”
Nie będę ukrywać – Erich Segal
jest jednym z moich ulubionych autorów. Niestety, chociaż napisał dziewięć
książek fabularnych (plus kilka naukowych) nie oznacza to, że w naszym pięknym
kraju można zapoznać się ze wszystkimi. Poluję na egzemplarze jego dzieł odkąd
w moje ręce trafili „Doktorzy”. Dwa lata poszukiwań dały jednak dość nikły
rezultat w postaci „Absolwentów” oraz „Aktów wiary”. „Nikły” nie odnosi się
oczywiście do jakości dwóch wyżej wymienionych! Jedynie do naprawdę małej
liczby upolowanej zwierzyny.
Dzisiaj mam zamiar wziąć na
warsztat „Akty wiary”, nad którymi praca zajęła Segalowi cztery lata i
zakończyła się w 1991 roku. W tej opowieści główną bohaterką jest religia
połączona z tradycją. A właściwie dwie religie, bardzo do siebie podobne, a
jednocześnie tak diametralnie się różniące. Mowa tu o chrześcijańskim
katolicyzmie oraz judaizmie. Autor pokazuje nam starcie dwóch kultur poprzez
obserwację mieszkańców wywodzących się z nowojorskiego Brooklynu. Skupiamy się
na trzech postaciach: wychowywanym przez niekochającą rodzinę Timothym Hoganie
oraz rodzeństwie ortodoksyjnych Żydów, Debory i Danny’ego Luria, dzieci
silczańskiego rebego. Można by powiedzieć, że przecięcie się dróg życiowych
owej trójki było istną wolą Bożą.
Książka porusza ważne problemy, z
którymi muszą się zmierzyć nasi bohaterowie. Jednym z nich jest chęć przejścia
przez życie na swój własny sposób. Rodzeństwo Luria nie radzi sobie z piętnem,
które naznaczyła na nich religia oraz fakt, iż ich ojciec jest poważanym
rabinem. Debora nie może pogodzić się z tłamszeniem kobiet i odmawianiem im
przez społeczeństwo mężczyzn człowieczeństwa. Uważa, że jej płeć nie jest
odpowiedzialna za całe zło na świecie, nie zgadza się być sprowadzaną do roli
„rzeczy” potrzebnej mężczyźnie do reprodukcji czy zajmowania się domem. Chce
być kimś więcej.
Jej brat, Daniel, podczas studiów
mających przygotować go do objęcia schedy po swoim ojcu, zatraca swoją wiarę.
Decyduje się porzucić naukę i nie przystępować do egzaminów, mających uczynić z
niego następnego silczańskiego rebego. Łamie tym samym serce ojcu,
najważniejszej osobie w jego życiu, z czym nigdy nie będzie mógł się pogodzić.
Postać Tima z kolei pozwala nam
wejść w głąb instytucji Kościoła pokazując, że tam również pracują ludzie.
Ludzie, którzy popełniają błędy i choć minęło tak wiele lat, odezwało się w tej
sprawie tyle głosów, błędy te nie zostają rozwiązane, a już tym bardziej
naprawiane.
Jak zwykle w powieściach Segala
pojawia się tu miłość, której był wiernym ambasadorem. Miłość prawdziwa,
niewygasająca mimo wszelkich przeciwności losu oraz ogromu mijającego czasu.
Także inne ludzkie uczucia, już nie tak szlachetne, jak samolubność czy
hipokryzja są obnażane przez autora poprzez zachowania różnych bohaterów.
Książka podbiła moje serce. Prócz
pięknej powieści o miłości, pragnienia niezależności, szukania własnej drogi w
życiu i pojednania z Bogiem, mamy też wgląd na kulturę i zwyczaje dwóch
wielkich religii. Dla mnie dzieło ma podwójną wartość, ponieważ mogę się z
niego nauczyć realiów życia w „innym świecie”. Jedynym minusem był brak
przypisów tłumaczących liczne zwroty m. in. w łacinie, jidysz czy włoskim. Przytoczenie
ich niewątpliwie dodaje książce autentyczności, jednak utrudnia nieco jej
odbiór. Mimo to, jednego jestem pewna – Segal znów mnie nie zawiódł ;)