Harlan Coben – nazwisko, które
chyba każdemu obiło się o uszy lub wpadło w oko. Jego książki lądują na listach
bestsellerów, a fani z niecierpliwością czekają na nowe historie. Dlaczego więc
za każdym razem, gdy chwytam dzieło jego autorstwa, podchodzę do niego z dużą
dozą sceptycyzmu?
Pierwszą książką tego autora,
którą przeczytałam kilka lat temu, był „Najczarniejszy strach”. Pamiętam, że wciągnęła
mnie niesamowicie, mimo iż temat poszukiwania zaginionego dawcy szpiku dla
umierającego chłopca niespecjalnie mi odpowiadał. Następnie przyszedł czas na
„Błękitną krew”. To dzięki niej przekonałam się, że może nie powinnam bać się
książek Cobena – a właściwie bać się, że tracę cenny czas.
Nie przepadam za thrillerami w
żadnej formie – książek czy filmów. Nie lubię, gdy ludzie zostają porywani,
przetrzymywani jako zakładnicy, torturowani. Nie lubię tego nieznośnego wyścigu
z czasem, walki o życie i całego tego patosu „Zostało mi jeszcze dziesięć
sekund, czy zdążę uratować istnienie tysięcy ludzi?”. Nie lubię historii o wyimaginowanych
planach zagłady, atakach terrorystycznych i teoriach spiskowych. I nie lubię,
gdy ten jeden jedyny bohater ratuje cały świat, podczas kiedy całe sztaby
tajnych rządowych lub międzynarodowych ugrupowań nie mogły dać sobie rady.
Przyznacie, że okładka książki, o
której chcę napisać – „Zaginionej” – dokładnie odpowiada temu, czego NIE lubię.
Zdanie pod tytułem powinno stanowić dla mnie ostrzeżenie. A jednak sięgnęłam po
nią za sprawą mojej kuzynki, wiernej fanki Cobena. I cieszę się, że to zrobiłam
:)
Myron Bolitar jest agentem
sportowców, gwiazd ekranu i muzyki. Kiedyś pracował również dla FBI. Jego
niesamowite zdolności do ciągłego wplątywania się w sprawy kryminalne są, no
cóż, niesamowite ;) Tym razem chodzi
o przysługę, jaką wyświadcza dawnej kochance – jej były mąż dzwoni prosząc, aby
się z nim spotkała. Ma dla niej wiadomość, która postawi jej życie do góry
nogami. Kiedy jednak nie pojawia się w umówionym miejscu (jakże romantycznym
Paryżu), kobieta kontaktuje się z Myronem. A ten, z różnych powodów, postanawia
pomóc i tego samego dnia leci do stolicy Francji.
Co się dzieje dalej? O tym
musicie przekonać się już sami. A zapewniam, że dla tej książki warto zarwać
nockę. Trzyma w napięciu, zaskakuje i sprawia, że czytelnik chce jak
najszybciej dowiedzieć się, jakie jest zakończenie. Kto jest dobry, a kto tylko
takiego udaje. Co za tajemnice kryje tajemnica wypadku sprzed lat? Dlaczego
agenci służb specjalnych chcą, aby Bolitar przestał węszyć?
W niektórych momentach,
szczególnie scenach walk, miałam wrażenie, jakbym oglądała to na filmie w
zwolnionym tempie. Opisy były tak sugestywne, że obrazy same pojawiały się
przed moimi oczami. Sam bohater wydał mi się sympatyczny, gatunek wrażliwego
dżentelmena, pod przykrywką dobrze wyglądającego, umiejętnie posługującego się
pięściami oraz bronią byłego sportowca. Całości niewątpliwie dodają smaku
kąśliwe i ironiczne uwagi, często rzucane w momentach, kiedy powinien większość
z nas zachowałaby śmiertelną powagę.
Czy nie żałuję czasu spędzonego
na czytaniu tej książki? Ani sekundy!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz