O książkach Agathy Christie
słyszałam wcześniej dużo (kto z nas nie słyszał), ale nigdy nie miałam okazji
żadnej z nich przeczytać. Może dlatego, że kryminały nie za bardzo mnie
pociągają. Ale nadrobiłam braki i przeczytałam jedno z dzieł tej autorki pt. „I
nie było już nikogo”. Kiedyś książka ta była znana pod tytułem „Dziesięciu małych
Murzynków”, więc niech nikogo ten nowy tytuł nie zmyli.
Książka okazała się świetną
lekturą na jeden, góra dwa dni. Niesamowicie wciąga i nie pozwala przerwać
czytania tak łatwo. Christie zadbała o to, aby akcja była szybka, bez zbędnych
opisów nieistotnych detali. Czytając, ma się wrażenie, że wszystko jest na
swoim miejscu, wszystko dzieje się sprawnie, a przez to czyta się tę pozycję z
zaciekawieniem.
Dziesięć osób zostaje zwabionych
na Wyspę Żołnierzyków przez tajemniczego gospodarza. Każda z tych osób jest
podejrzana o morderstwo. Kiedy umiera druga osoba, goście zdają sobie sprawę,
że nie był to przypadek. Nie mają możliwości ucieczki z wyspy. Próbują dociec
kto stoi za morderstwami, a w tym czasie umierają kolejni, w sposób opisany w
dziecięcej rymowance.
Najistotniejsze, jeśli chodzi o
ten gatunek zostało doskonale wykonane, mianowicie do końca nie wiadomo kto
zabił. Oczywiście, próbujemy snuć domysły kto stoi za całym spiskiem, ale osoby
które podejrzewamy o kierowanie całą akcją okazuję się ofiarami. Pod koniec
książki mamy kompletne zamieszanie w głowie, aby w efekcie wszystko wyklarowało
się na ostatnich 2-3 stronach.
„I nie było już nikogo” to z
pewnością klasyk wśród kryminałów. Cieszę się, że rozpoczęłam swoją przygodę w
tym gatunkiem właśnie od tej książki.
W Krakowie noszą maczety a w Poznaniu noże?
OdpowiedzUsuńJakie miasto taki obyczaj ;) a tak serio, to tylko na potrzeby aranżacji do książki, żeby nie było!
Usuń